poniedziałek, 2 grudnia 2019

OCZYWIŚCIE RELACJE Z TEGO SAMEGO MIEJSCA

Zanim list dotarł do center  - zadzwoniono  stamtąd z informacją, że prezes odstąpił od egzekwowania ode mnie tej  forsy. Ja myślę ! To jakaś cwaniara z działu finansowego wykombinowała, że może uda się mnie przechytrzyć i wydrenować moją kieszeń ! Co za bezczelność ! A ile nerwów mnie to kosztowało i nieprzespanych nocy - ich nie obchodziła moja reakcja. Widocznie nie pierwszy raz  robią takie numery. Szczęściem - to już przeszłość. Teraźniejszość  niewiele odbiega od codziennych powtórzeń:  śniadanko, najczęściej  takie samo - ale zawsze coś mogę uszczknąć, bo  twarożki są jadalne, choć przez jakiś czas, któryś  z "geniuszy" kulinarnych kateringu dodawał jakieś świństwo chyba w postaci  nieznanej mi przyprawy , zmieniającej smak , uniemożliwiający konsumpcję. Napisałam do dyrektorka, któremu  nieźle weszłam pod skórę, że niech przestanie nas truć  i... zapobiegłam ich dalszym eksperymentom. Przed i po śniadaniu oglądam "prasówkę" pisowską i przeglądam dwie moje poczty. Wszystko zależy, czy wejdę do internetu, czy też zbiesi się i nie dam rady go otworzyć. Otóż z tego też powodu kupuję w Orange,u, będącym moim operatorem  t.zw. reutera, zamiast  zużytego, starego,  przez wieloletnią jego eksploatację, co ma mnie kosztować , bagatela, 600 zł. Na szczęście w ratach po 28 zł. miesięcznie w przez 20 miesięcy. Cóż, jeśli  zemrę w tym czasie - będą stratni, a te 28 zł.  wraz z miesięcznym rachunkiem, wynoszącym ok. 50 zł. nie będzie tak bardzo odczuwalny. Czy to usprawni mój laptopik, okaże się w "praniu".
Po śniadaniu - latem, wyjeżdżałam swym  pojazdem  na zewnątrz, do parczku, a teraz  coraz rzadziej, bo robi się zimno i  wieje wietrzysko, co  mnie hamuje  w eskapadach.  A więc- oglądam telewizję , z przerwami, bo  nie mogę ścierpieć dyskusji toczących się w atmosferze pyskówek i  braku odpowiedniego zachowania prowadzących. Na ogół pozwalają na gadanie krytykom , nie limitując  wypowiedzi, a pozwalają, by przerywano, kiedy pisowcy  ripostują i nigdy nie mogą dokończyć  zdania na poruszany temat.
Potem - czasem pichcę coś na obiad, do kateringowych nie znoszę, a samej nie chce mi się  męczyć z gotowaniem czegokolwiek. Jestem obolała, ledwo powłóczę nogami, osłabiona, niewyspana i nie mogę znaleźć sobie miejsca, by móc się zregenerować.   30 listopada były imieniny Andrzeja, więc chcąc urozmaicić treść , próbowałam dołączyć jakieś kwiaty , ale mi  się nie udawało i raz, po razie pisałam treść od nowa, bo tamto - musiałam kasować. Co się okazało ? Andrzej napisał, ze dostał meila z ... jedną kropką ! Nic do niego nie dotarło, więc dziś powtórzyłam życzenia. Koszmar jest z Anią, jego córką. Miała operację guza nadnercza, a diagnoza jej choroby jest  dramatyczna, bonie dość, że jest tak rzadka - jeden przypadek na kilka milionów - to nawet jeśli guz okaże się być łagodny  wówczas też chorzy przeżywają 50% normalnej egzystencji człowieczej. Strasznie mi szkoda  przede wszystkim jego, bo kocha  bardzo swą córę i nade wszystko jej synka  - Wicusia -kilkuletniego szkraba, przeuroczego i nadzwyczaj przywiązanego  do swej matki, czyli  Ani. Co będzie, jeśli  rzeczywiście umrze przedwcześnie ?  Andrzej ma już 70 lat, żona niewiele mniej i obaj są wyeksploatowani do maksimum  fizyczną pracą, jaką  uprawiają od początku pobytu w Niemczech, ale i w Polsce pracował fizycznie. Karol - syn nie ma pracy i jest na ich utrzymaniu. Był tu, w Polsce sam i chcieli się zintegrować, bo Karolek ma charakter ojca i jest jakiś niepozbierany, mało samodzielny i nieżonaty.
Po obiedzie - kładę się i usiłuję zdrzemnąć. Czasem mi się udaje, ale za to w nocy  nie przesypiam więcej niż 3-4 godziny. Przede wszystkim przez obolałe części ciała. Najbardziej męczę się w nocy - nie mogę leżeć, spać, a nie chce mi się wstawać, bo jestem senna i... chce mi się spać. Błędne koło. Na dodatek przyczepiła mi się jakaś wróżka i od miesięcy mnie gnębi, nie dając mi spokoju, choć ignoruję jej wszystkie przepowiednie i zaczepki o odpowiedź.
Czasem pogadamy i pośmiejemy się z Cieciorem, choć ona jeszcze w gorszym stanie ode mnie, bo po operacji raka, czasem z Mychą, która pozbywszy się swych ukochanych zwierzaków
(umarły) nie może się pozbierać i często odwiedza syna z przyległościami - ma już dwoje prawnuków i też dolegliwości kończyn , z endoprotezami.  Ona też, co rusz, donosi mi o śmierci wspólnych znajomych. My też się rozsypujemy i kto wie, jaka będzie  końcówka.  Ciarki mnie przechodzą, kiedy uświadamiam, że może mnie czekać jeszcze jakieś koszmarne konanie ! Brrr!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz