środa, 25 listopada 2015

UCIECZKA Z I LINII FRONTU

Dotarłyśmy do lasku, w którym, okazało się, że tkwią zamaskowane działa niemieckie i w tym samym momencie nastąpił atak samolotów radzieckich.
Jak wyszłyśmy stamtąd żywe ? Po prostu – zrządzenie losu. Opis w książce.
Cały czas biegnąc, na chwilę odpoczywając – dotarłyśmy do pierwszych zabudowań, gdzie gospodyni dała nam schronienie, możność ogarnięcia się , umycia i posiłek. Dobrzy ludzie bywają na świecie. Można ich napotkać w chwilach ogólnego zagrożenia. Wtedy się konsolidują i potrafią pomóc.
Tak też było w tym przypadku. Przenocowałyśmy na ziemi, bo kobiecina nie miała posłań i następnego dnia wyruszyłyśmy w dalszą drogę. Panna Kazia odeszła. Poprosiła o zwolnienie z jej dotychczasowych obowiązków, bo mając w pobliżu swoja rodzinę - zechciała do niej powrócić.
W „Gabrieli” pominęłam szczegół napotkania na naszym szlaku do Kowna opuszczony obóz. Czy to był obóz koncentracyjny, czy obóz pracy – nie wiem. Raczej ten drugi, bo na Litwie koncentracyjnych raczej nie było. Nie zdążyli założyć Niemcy, a Sowieci wywozili potencjalnych więźniów w głąb Rosji, albo rozstrzeliwali. Wiem natomiast , że w jednej chwili – po wkroczeniu do domu, gdzie już nikogo nie było – obsiadło nas mrowie...pcheł. Nogi zostały nimi całkowicie pokryte i, gdybyśmy pozostały nieco dłużej – wyssałyby z nas całą krew.
Krzycząc i strącając te paskudne insekty, żrące nas niemiłosiernie – uciekłyśmy czym prędzej, by nie zostać żywcem przez nich pożartymi. Nie słyszałam o takiej śmierci, ale niechybnie nas ona czekała. Istna makabra !
Dalej szłyśmy przed siebie, wypatrując chat, do których mogłybyśmy zapukać i poprosić o odpoczynek.
Pierwsze napotkane gospodarstwo było spore, a gospodarze przyjaźnie do nas nastawieni. Tak, jak i poprzedni – nakarmili, popytali dokąd zmierzamy i wskazali stodołę jako miejsce noclegu.
Sianko było pachnące, my – okrutnie zmęczone, więc zasnęłyśmy w mig. W nocy usłyszałyśmy pukanie do wrót stodoły i nawoływanie po niemiecku: :Frau Baronin , Frau Baronin !” Okazało się, że to żołnierz niemiecki – nie mam pojęcia skąd się wziął, ale stał tam, trzymając w ręku gęś i wręczając ją Mamie, coś do niej zagadywał. Tę zagadkę nie zdołałam rozwiązać i nie wiem, jakim cudem, skąd ten Niemiec wiedział o pochodzeniu Mamy i naszych potrzebach ?
Nie wiem też co z tą gęsią Mama zrobiła i czy miałyśmy szansę ją zjeść ? Najlepszym dowodem jest fakt, że to Człowiek stanowi o sobie, a nie nacja i cokolwiek jeszcze innego.
Dalej szłyśmy najczęściej pieszo, ale miałyśmy też szczęście napotkać ludzi jadących powozami, a raz nawet ciężarówką, którzy zabrali naszą czeredkę, podwożąc szmat drogi w kierunku celu, do którego tak desperacko dążyłyśmy.
Nie wiem ile dni , tygodni wędrowałyśmy, by wreszcie dojść do Kowna. Teraz wydawał się nam rajem , doścignionym, i tylko trzeba było w nim się urządzić, zaadaptować.
Mama tym wszystkim się zajęła i otrzymałyśmy w piętrowym domu, kamienicy -strychowe mieszkanko jednopokojowe. Nie pamiętam, czy była tam kuchnia, czy tylko wnęka, ale najważniejsze, że miałyśmy dach nad głową, a Mama pracę w największej restauracji kowieńskiej – Metropolu.

5 komentarzy:

  1. Gabi ,coś nie tak u Ciebie .Pod poprzednią notką umieściłam 2 komentarze ,pokazało się ,że ukaże się po zatwierdzeniu ,czyli rozumiałam ,że to Ty miałaś zatwierdzić. I nie ma ich !!! co jest ?

    OdpowiedzUsuń
  2. No co jest do jasnej ciasnej!!!

    OdpowiedzUsuń
  3. Chyba już będzie dobrze. Było zastrzeżone moderowanie, a ja nie wiedziałam o co chodzi. Teraz uwolniłam je i chyba komentarze będą wchodzi

    OdpowiedzUsuń
  4. Gabi, Joli chyba nie chodziło o to, że książka jest napisana trudnym językiem. Tylko o to, że informacje w książce zawarte dotyczące ówczesnych czasów są trudne w odbiorze, bo przecież żyć wówczas łatwo nie było. Wg mnie o to chodziło Joli. Pozdrawiam czwartkowo :)

    OdpowiedzUsuń
  5. No wreszcie masz po ludzku ,bez kombinacji zatwierdzania! Ciekawie piszesz ,ale to już chyba wiesz. I z poczuciem humoru ,a to jest rzecz bezcenna .Łatwiej napisać tragedię niż komedię.
    Codziennie tu zaglądam czy nie ma nic nowego.
    Do Basi napisałam.


    OdpowiedzUsuń