Otóż wczoraj, po 60 latach niewidzenia się, nastąpiło spotkanie z Basią ! Uściskom nie było końca , a radocha ogromna. Przybyła z nią Mycha, bo Basia zatrzymała się u niej , niestety, tylko na jeden dzień. Przyjechała bowiem z synem i synową, którzy przybyli do Wrocławia na jakieś sympozjum, a nadto, by odwiedzić także swych przyjaciół i musi z nimi wrócić do Bydgoszczy, gdzie mieszka od 20 lat (przedtem w Mławie). Figura nienaganna, a reszta, jak na wiekową matronę - poprawna. Jak zwykle, elegancka i zadbana.
Uśmiałam się z reakcji Mychy, bo wpadła w zachwyt nad ubytkiem mojej wagi i, jakoby, "rewelacyjnym" wyglądem. A ja po poprawie kondycji (zawdzięczam je nabytkowi przyrządu w Mango , którego już nie uświadczysz, bo tani i skuteczny) i możliwości wyjścia , wreszcie, na zewnątrz, co uskuteczniam od niecałych 3 tygodni - nabrałam lepszej cery i trochę wyglądam , rzeczywiście , lepiej, niż dotychczas, siedząc, kołkiem, w czterech ścianach. Basia nie prawiła mi komplementów, bo 60 lat temu zostawiła mnie w znacznie przyzwoitszym stanie... Ha, ha, ha - 60 lat !! Młodość i, zmurszała, starość - ma nie być różnicy ? Gadałyśmy bez końca, ale ja byłam wykończona, bo miałam nieprzespaną noc, a więc czułam się jak zdychające kurczę.
Przy okazji dowiedziałam się, że moja książka - to bardzo osobiste zwierzenia. Czyli, jaka, niby, miała być biografia, jak nie osobista ? Nie wzięła , widać, pod uwagę tła historycznego: wojna, stalinizm, Solidarność i niebanalnych przeżyć, jak również charakterystyk moich znajomych, którzy tworzyli krąg - dobrych i niekoniecznie podobnych im ludzi. Z tego składa się ludzkie życie - ze zbioru doświadczeń, których inni nie zaznali lub w niewielkiej części, zderzając się z im wyznaczonym losem. Trochę w tym momencie zawiodłam się na jej spostrzegawczości i inteligencji.
Ale to nic. Mam tyle pozytywnych recenzji, że mi wystarczy na długo, albo krótko - w zależności , ile życia mi jeszcze starczy.
Umówiłam się z Mychą, że jeśli poczuje się samotna i nieszczęśliwa - wystarczy, by dała mi znak i przybędę jej na odsiecz. Brata, który wyssał prawie wszystkie jej soki życiowe już nie ma, w domu pustki, a wiem, jak jest spragniona wiecznej uwagi, towarzystwa (w przeciwieństwie do mnie, których ja nie potrzebuję) sądzę, ze"zew" niebawem nastąpi. Sama ma coraz poważniejsze problemy z chodzeniem, wysiadają bowiem biodra, krzyż, nogi i pewnie coś tam jeszcze szwankuje. Znam te wszystkie dolegliwości na pamięć.
Wczoraj burza z piorunami, dziś od rana ładna pogoda, więc zaraz po śniadaniu wyjdę do parczku na obchód i napawanie się pięknem jego widoku. Twarz mi już ogorzała, jeszcze nieco ją doprawię słońcem i będzie OK.
Martwię się bardzo o moje wirtualne koleżanki, których dopadło nieszczęście. Tak znienacka, podstępnie, bezwzględnie. Jak tylko potrafi ci zgotować nagle los.
Zmagałam się z nim niejednokrotnie i zmagam, więc okrutnie mi ich żal. Do wyzdrowienia, moje drogie !!
Witam cieplutko! Cieszę się, że pogoda ducha Ci dopisują.
OdpowiedzUsuńTeż tak mam, że martwię się smutkami innych. Serdecznie pozdrawiam.
Gabriello, ostatni akapit Twojego wpisu ,rozumiem ,że dotyczy mnie.To nawet tutaj nie zapominasz o swoich wirtualnych znajomych? Jakże Ci dziękuję.
OdpowiedzUsuńA teraz to ,o czy chciałam już dawno napisać , właśnie tu.To piękny ,komunikatywny styl Twoich notek.Pisanych poprawną polszczyzną , ze znakomitą interpunkcją .Czytelny sposób wyrażania myśli ,opisywania zdarzeń.Masz złote pióro ,co udowodniłaś również w "Gabrieli" Czy wiesz ,że sięgnęłam do Gabrieli po raz drugi ,właśnie teraz ,aby zaczerpnąć z niej Twojego optymizmu?
To nie jest laurka ,to są moje spostrzeżenia i przemyślenia ,a jak wiesz czasu na myślenie mam aż nadto.
Cieszę się ,że Basia zobaczyła Cię jako zadbaną ,uśmiechniętą panią.Ty się nie dajesz chorobom i czasowi ,ja wiem.I bardzo chcę się tego nauczyć od Ciebie.
Serdecznie pozdrawiam i ściskam.Helena
Helenko, kiedy już kogoś polubię, trudno ode mnie się odczepić i dlatego musi mnie ktoś mocno zawieść, albo sam ode mnie się odczepić, więc bacz na to, o czym mówię. Oczywiście, że o Tobie pisałam w ostatniej notce i Liwii. Ma tą samą przypadłość, co Ty, niestety. Dzięki za "podpórkę" w sprawie mego pisania i Gabrieli. Prawdę mówiąc, trzeba ją, faktycznie, przeczytać powtórnie, bo po jednym razie trudno cokolwiek zapamiętać. Sporo postaci, choć i tak tylko cząstkę ich opisałam, ale to mają mi za złe, że ich jest tak dużo, iż gubią się w rozeznaniu kto jest kto. Zdrowiej, zdrowiej i jeszcze raz zdrowiej ! Buźka.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,miłych spacerów życzę!
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń